dzień 12 - w Gruzji (8) - Batumi, w nocy Turcja
Jak już wczoraj wspomniałem niestety musimy wracać. jak tylko opuściliśmy położone w dolinie pośród gór Gori pojawiło się więcej śniegu i temperatury znacznie spadły. Kiedy przejeżdżaliśmy przez wyższe pasma górskie było nawet -17'C, co może nie jest bardzo dziwne zimą, ale kiedy dojechaliśmy do Batumi, nieco ponad 300km od Gori (w końcu też Gruzja) temperatura "spadła" do +10'C.
Wtedy też mogliśmy się przekonać co jest takiego w tym mieście osławionym w dawnej piosence Filipinek:
.... Z CIĘŻKIM SERCEM ŻEGNAMY GRUZJI BRZEG,
ŚPIEW TWÓJ DŹWIĘCZNY JAK DROGIE ECHO BIEGŁ.
GDZIEŚ, GDY OCZY PRZYMKNIEMY, WIDZIMY ZNÓW,
OBRAZ TEN, TO MARZENIE NASZYCH SNÓW.
BATUMI, ECH BATUMI,
HERBACIANE POLA BATUMI.
CYKADAMI DŹWIĘCZĄCY ŚWIT,
ŚWIADKIEM BYŁ SZCZĘŚCIA CHWIL.
BATUMI, ECH BATUMI....
Mimo że to styczeń na drzewach pyszne mandarynki i kaki, wokół pola herbaty i bambusowe gaje (moje ulubione). Nawet szum morza jest inny, głęboki, basowy i stłumiony, jakby ze sterylnego studia. Zamiast piasku kamienie, które przemieszczają się z każdym uderzeniem fali, a same fale nie cofają się lecz znikają wśród owych kolorowych kamieni. Na plaży można znaleźć wiele różności: drzewiaste juki, muszle, kości delfinów i ... strzykawki. Sam brzeg morza ozdabia palmowa promenada, a nieco dalej od brzegu stoi szpaler willi i hoteli w nieco secesyjnym stylu, wiele nadgryzionych przez czas, ale powoli powstających z upadku.
W pobliskim parku przechadzają się czarne łabędzie i pawie, panuje leniwy nastrój - jak na Lazurowym Wybrzeżu i prawie nic nie wskazuje na to, że w drugim końcu kraju jest wojna i ruski strzelają do cywilów.
Jeszcze dziś opuszczamy ten dziwnie piękny zakątek, po drodze mijamy klify, gdzie bezpośrednio do morza wpadają wodospady, a młode pary robią pamiątkowe zdjęcia. Nota bene - obok kwitną przebiśniegi i zawilce - tam już wczesna wiosna!!!
(ostatnie zdjęcia to już Turcja)
Wtedy też mogliśmy się przekonać co jest takiego w tym mieście osławionym w dawnej piosence Filipinek:
.... Z CIĘŻKIM SERCEM ŻEGNAMY GRUZJI BRZEG,
ŚPIEW TWÓJ DŹWIĘCZNY JAK DROGIE ECHO BIEGŁ.
GDZIEŚ, GDY OCZY PRZYMKNIEMY, WIDZIMY ZNÓW,
OBRAZ TEN, TO MARZENIE NASZYCH SNÓW.
BATUMI, ECH BATUMI,
HERBACIANE POLA BATUMI.
CYKADAMI DŹWIĘCZĄCY ŚWIT,
ŚWIADKIEM BYŁ SZCZĘŚCIA CHWIL.
BATUMI, ECH BATUMI....
Mimo że to styczeń na drzewach pyszne mandarynki i kaki, wokół pola herbaty i bambusowe gaje (moje ulubione). Nawet szum morza jest inny, głęboki, basowy i stłumiony, jakby ze sterylnego studia. Zamiast piasku kamienie, które przemieszczają się z każdym uderzeniem fali, a same fale nie cofają się lecz znikają wśród owych kolorowych kamieni. Na plaży można znaleźć wiele różności: drzewiaste juki, muszle, kości delfinów i ... strzykawki. Sam brzeg morza ozdabia palmowa promenada, a nieco dalej od brzegu stoi szpaler willi i hoteli w nieco secesyjnym stylu, wiele nadgryzionych przez czas, ale powoli powstających z upadku.
W pobliskim parku przechadzają się czarne łabędzie i pawie, panuje leniwy nastrój - jak na Lazurowym Wybrzeżu i prawie nic nie wskazuje na to, że w drugim końcu kraju jest wojna i ruski strzelają do cywilów.
Jeszcze dziś opuszczamy ten dziwnie piękny zakątek, po drodze mijamy klify, gdzie bezpośrednio do morza wpadają wodospady, a młode pary robią pamiątkowe zdjęcia. Nota bene - obok kwitną przebiśniegi i zawilce - tam już wczesna wiosna!!!
(ostatnie zdjęcia to już Turcja)